Syria, wśród podróżujących zawsze stawała w szranki z Turcją i Iranem o miano najbardziej gościnnego kraju. Wśród rowerzystów była wręcz legendarna. Wszystkie te zaproszenia do domu, na herbatę, obiad, kawę czy zwykłą rozmowę.
Trudno było szybko podróżować po syryjskiej prowincji - ciągle ktoś chciał spędzić z nami chwilę, która kończyła się dwugodzinną biesiadą i zaproszeniem do kolejnego domu.
Ludzie byli uśmiechnięci, weseli, skorzy do wygłupów. Syryjczycy wydawali się szczęśliwi. Zadowoleni. Beztroscy.
Przynajmniej Ci we wsiach i miasteczkach, bo ci w wielkich miastach przypominali wszystkich innych ludzi z wielkich miast - byli częściej zabiegani i interesowni.
A teraz, to już zupełnie inny kraj.