Wszystko przez to, że przypadkiem (?) zajechał do nas niejaki Sunny z Hongkongu. W Przyszłym miesiącu skończy 60 lat.
Przyjechał do nas na rowerze z Decathlonu. Ze zwykłymi sakwami i czasem z pomocą pociągu. W Rosji dali mu tylko 14 dniową wizę więc nie ma co się dziwić. Czasem pociąg to dobra rzecz. Nawet w trakcie podrózy rowerowej.
Zanim do nas dojechał, musiał pokonać odcinek Wrocław - Świerzawa, ale i to obfitowało w przygody.
Sunny źle wyjechał ze stolicy Dolnego Śląska i zanim wjechał na krajową 5 znalazł się na A4. Tak, tak .. na naszej poczciwej autostradzie, która właściwie nie jest autostradą. Nie ma pasa awaryjnego więc do WrocLove jeździmy bez opłaty ;) Sunnego ostatecznie zgarnęła policja i zawiozła na posterunek. Któryś z mijających go kierowców zadzwonił na 997 i po przejechaniu dobrych kilkunastu kilometrów znalazł się pod opieką policji. Ktoś zrobił mu herbaty, ktoś inny starał się dowiedzieć kim jest, skąd pochodzi i dokąd zmierza. To pytanie zadaje sobie wielu ludzi i Sunnemu trudno było na nie odpowiedzieć. Nie tylko dlatego, że sam nieraz się w życiu nad tym zastanawiał co z zupełnie prozaicznego powodu - na posterunki nikt nie mówił po angielsku (lub nie miał odwagi się odezwać). Sunny za długo jest w drodze by nie wiedzieć o co go pytają i starał się wytłumaczyć, że jemu potrzeba drogi na Strzegom, Jawor i Świerzawę :)
Wszystko szło dobrze, dopóki któryś z policjantów nie odkrył, że Sunny nie ma w paszporcie wizy. Przecież nie można podróżować Chińczykowi po UE BEZ WIIIIZYYYYY!
Ale Sunny nie był Chińczykiem. Sunny jest z Hongkongu, a to subtelna różnica. Zwłaszcza w sprawach wizowych. I tym razem Sunny wiedział o co chodzi, bo w Rosji miał te same przeboje. O ile Rosjanom zajęło 3 godziny by się dowiedzieć, że tacy jak on nie potrzebują wizy i wystarczy im tylko pieczątka na granicy, naszym policjantom dał dwie godziny by rozwikłać tę tajemnicę.
Policjanci jednak szybko się poddali wezwali Straż Graniczną. Przyjechali panowie w zielonych mundurach, pochylili się nigdy nie widzianym paszportem z HK i zamilkli. Bynajmniej nie ze zdziwienia co z braku mocy językowych. Żaden z nich nie mówił po angielsku. Bo niby po co pracownik Straży Granicznej miałby mówić po angielsku? No ja się pytam PO CO? :)
Sunny jak wymyślił tak też się sprawdziło. Dwie godziny dał naszym urzędnikom i dwie godziny zajęło im kilka rozmów telefonicznych by ustalić, że wszystko jest w porządku. W ramach rehabilitacji, policjanci zapakowali go do furgonetki i wywieźli pod Strzegom. Teraz był już bezpieczny. Z dala od autostrady, na dobrej drodze do Krainy Wygasłych Wulkanów.
Następnego dnia miał dojechać do Veseli. Do naszych dobrych znajomych. Po drodze czekały go trzy przełęcze i trochę się ich bał. Miały to być pierwsze góry na jego drodze. Pierwszą przełęcz pokonał w naszym samochodzie. Lubię gdy zatrzymują się u nas rowerzyści, my podwozimy ich do Jeleniej Góry, a ja na Kapelli pokazuję im Śnieżkę i mówię, że muszą przejechać na drugą stronę :)
Te wszystkie „oh my Gooooood” są niezapomniane ;) Na prawdę ;)
Do Jakuszyc dojechał zmordowany. Ja mu się tam nie dziwię, bo do Jakuszyc to większość rowerzystów dojeżdża wymęczonych. Sunny miał dosyć już po pierwszej przełęczy i na najbliższej stacji wsiadł w pociąg :) Wolno mu. Ma bardzo obładowany rower i prawie 60 lat.
A w ramach Chińskich Staroci .. film Maciągów z tych Chin. Trzy lata mija. Szok :)
Biura wizowe czasem nie odrozniaja HK od PRC i wmawiaja ludziom ze moga sobie wyskoczyc i wrocić do Chin na wizie jednokrotnej. Straznik Graniczny pewnie Czeczenskie procedury ma w paluszku, ale jakis HK…? po co;) Milo, ze starali sie jakos zrewanzowac za stracony czas.
pzdr