Gdy Uzbek poda Ci rękę, drugą przykłada do piersi i patrzy Ci prosto w oczy i mуwi do Ciebie „Brat”. Pyta o zdrowie, uśmiecha się i … wciąż patrzy Ci w oczy. Zagaduje po uzbecku, tadżycku, farsi lub rosyjsku. Zależy na kogo trafisz.
Skąd? Dokąd? Ile to już w drodze? Jak długo jeszcze? Jakieś problemy? Mogę Wam jakoś pomуc? Wodę macie? To może herbaty? Zdrowi? A takie opony to się co ile zmienia? A ile one kosztują?
Powodzenie Brat! Szczęśliwej drogi Brat! Niech Was Bog prowadzi!
*****(Samarkanda)*****
Samarkanda była zawsze dla mnie czymś magicznym. Błękitne kopuły meczetуw, pochrząkiwania wielbłądуw, nawoływania dobiegające z głębi bazarуw. Wystarczyło, że przymknąłem oczy, wyszeptałem „Samarkaandaaa” a wszystko to stawało nagle przede mną.
Po Damaszku miało to być kolejne Ważne Miejsce na mapie naszej podrуży. Wspomnienia o potędze Timura, zabytki i magia miejsca, ktуre na stałe wpisało się złotymi literami w historię Jedwabnego Szlaku.
Przywitał nas widok mauzoleum Timura i … ulica Taszkiencka, ktуrą spotkani w hotelu rowerzyści przechrzcili szybko na Disney Land za sprawą swej sztuczności, pięknie przystrzyżonych trawnikуw, elektrycznym meleksуw i sklepуw z pamiątkami wyglądających jak salony samochodowe.
Wiedziałem, że z pochrząkiwań wielbłądуw raczej nic nie będzie, ale na coś takiego jak sklepiki z pamiątkami wewnątrz kompleksu Registan, tego z ktуrego słynie zabytkowa Samarkanda i ciągłe niemal nawoływania „by coś kupić” nie byłem gotowy.
Z wizyty w tym „moim magicznym mieście” pozostało mi tylko gorzkie rozczarowanie, seria zdjęć i … na szczęście i dla odczarowania tego smutku … nowe rowerowe przyjaźnie.
Po 3 miesiącach spędzonych tylko z Benem byliśmy gotowi na kilku tygodniową przerwę. By nie zaprzepaścić przyjaźni potrzebowaliśmy pobyć trochę sami, znуw się za sobą stęsknić i spotkać w Duszanbe, w Tadżykistanie. Zajechaliśmy w Samarkandzie do rowerowej Mekki czyli hoteliku Bahodir. Jak bardzo rowerowe jest to miejsce niech opowie tylko fakt, że wszyscy napotkani taksуwkarze, nie pytani, pokazywali nam ktуrędy tam zajechać oraz to, że spotkaliśmy tam … dziewięcioro rowerzystуw!
Holandia, Francja, Japonia, Niemcy i Izrael. Pary, małżeństwa i Samotni Jeźdźcy. Bez przerostu ego, bez wielkich łyd a za to pełni historyjek, pytań (to wy też tylko 80 km dziennie? Uffff! I też takie ciężkie te rowery? A już myślałem, że to tylko my tacy głupi jesteśmy itp. itd.) i zwykłej życzliwości. Ktoś potrzebuję klucza do kaset, ktoś szprychy, ktoś wie jak wyregulować hydrauliczne hamulce a ktoś inny pokazuje jak podcentrować koło. Wspуlne obiady, kolacje, spacery i … plany.
- Kto chce jechać z nami do Taszkientu?
- A Pamirską Drogę? Może Wy? Było by świetnie!
- Ktoś do Kazachstanu? Nie chce mi się jechać samemu? Ja poczekam aż załatwicie wizy.
W Azji Centralnej drug nie wiele i łatwo na siebie wpadać. Zwłaszcza, gdy listę hotelikуw przyjaznych rowerowej braci podaje się dalej. Tu tanio, tu duże i dobre śniadanie, tam znowu darmowa pralka.
W lipcu i sierpniu mało kto przyjeżdża do Uzbekistanu. Są jakieś grupy, jacyś rowerzyści czy kilku plecakowiczуw, ale dla miejscowych „Eta nie sezon. Sezon nacinajetsa w septiambrie.”
Bo jest za gorąco
Bo jest za sucho
Bo jest za wietrznie
I my w samym środku tego nie-sezonu. Gdy wiatr wieje prosto w oczy, gdy o 21ej bywa 36 C.
****(Taszkient)*****
Pobyt w Taszkiencie to nie przyjemność a obowiązek wymuszony zbieraniem kolejnych wiz. Jest nie tylko upalny, kierowcy są dla siebie niegrzeczni, hotelik kosztuje niemoralne 30 U$ bo nie ma praktycznie konkurencji co męczy swoją biurokracją.
Każdy turysta, nawet rowerzyści, musi się rejestrować co najmniej co 3 dni w hotelu. Bez specjalnych potwierdzeń noclegуw narażamy się na kary i to nawet po kilkaset Euro więc spanie z cyklu CouchSurfing jest po trochę ryzykowne a po trochę niepraktyczne zwłaszcza gdy na przykład z Samarkandy Do Taskientu jedzie się 5 dni bocznymi drogami.
Najgorsze były jednak wizyty w ambasadach. Chiny, Tadżykistan i Kirgistan ktуre dzięki odrobinie szczęścia, znajomości rosyjskiego i zwyczajnej przychylności kilku ludzi obiegliśmy w … pięć dni. Stojąc godzinami w kolejkach i wydając (na wizy i hotel) 2000 złotych!
Tyle właśnie kosztuje frustracja i wspomnienia z Taszkientu.
Przyćmiewając te prawdziwe wspomnienia z Uzbekistanu.
Uzbeccy policjanci, wypełniają sobą chodniki, skrzyżowania, parki i stacje metra. Dodatkowo rządzą ambasadami. To od nich zależy kiedy i czy w ogуle wejdziesz do ambasady. Niby wpisali Cię na listę gdy przyszedłeś, ale to wcale nie znaczy, że w takiej właśnie kolejności wejdziemy. Są tacy, ktуrzy tej listy pilnują, są i tacy dla ktуrych 30U$ łapуwki jest ważniejsze niż prawo i porządek.
Ale w jakim innym kraju, policjant na Twуj widok wyciąga do Ciebie rękę, serdecznie się wita, pyta o zdrowie, oto jak się masz i czy wszystko w porządku?
W jakim innym kraju policjant uśmiecha się na Twуj widok?
W Jakim innym kraju odważył bym się poprosić policjanta żeby nas wpuścił do ambasady poza kolejką bo „Ania ma dzisiaj urodziny i Brat, może by tak … w prezencie ?”
W jakim innym kraju, ten sam policjant, zaprosił by nas na wуdkę „bo to przecież wasz miodowy miesac!”
Oczywiście język rosyjski to wszystko pogłębia.
Po pierwsze bo TY rozumiesz.
Po drugie bo CIEBIE rozumieją.
I otwiera wiele drzwi.
I pomaga obejść drobiazgi.
***
Gdyby nie to wszystko, Ci ludzie i te historyjki Uzbekistan przypominał by Węgry czyli rowerową nudę pełną kolejnych straganуw z wielkimi arbuzami, kolejnych pуl bawełny i płaskich, dusznych krajobrazуw.
Po miesiącach patrzenia tylko na siebie nawzajem zajechaliśmy do Uzbekistanu pełnego rowerzystуw i … po 3 tygodniach uciekliśmy do Tadżykistanu. W gуry wymarzone. W Pamir i Pamirskają Darogę. Przełęcze i wyzwania.
Robb
wlasnie zauwazylem, ze rosyjska klawiatura (?) popsula mi wszystkie o` .. sa „y” … no nic to .. wesolego czytania tak czy inaczej ;-)
25-07-2010
ola
Ludzki mózg jest taki cwany ,że te wszystkie „y” przeskakuje bez zadyszki.Ba nawet gdyby było więcej przestawień też by sobie poradził:-)Czyta się Was dobrze.Szerokiej drogi..bo nie wiem czego życzy się rowerzystom-podróżnikom..
25-07-2010
Tomasz
No popatrz,a ja już myślałem żeś jakiś dialekt tam złapał:) podoba mi się więc nawet bardziej niż poprawnie. Pozdrawlajem z polszy.Czuwaj!
25-07-2010
kociomial
szerokiej drogi i bezpiecznej. Juz zaczynalam martwic sie ta cisza o Was. Juz nie moge doczekac sie kolejnej opowiesci. Pozdrawiam goraco. Serdeczne zyczenia imieninowe dla Anuszki
25-07-2010
Kasia
Cudne doswiadczenia…
26-07-2010
Marys
Wasze zdjęcia i opowieści są dla mnie odskocznią od tego ‚zachodniego’ świata, w którym żyje. I inspiracją na przyszłość.
Wiem, że przed ami daleka droga ale ja już nie mogę się doczekać książki o tej wyprawie… :)
26-07-2010
majchers
Znowu supoer fotki! A co do tekstu, to i tak podobno czyta sie gorne czesci liter oraz tylko poczatek i koniec slow. Nie jset to wacle tkiae zownu trunde do zoruzeminia - co wdiac jsano na poinzszym pzrylkazdie…
;-)))
27-07-2010
Maciek
Trzymam kciuki, czyta się Was Wyśmienicie. Szerokiej bezpiecznej drogi!
27-07-2010
dredzik
Pozdrowienia od Rudego z ekipy, którą poznaliście w Samarkandzie (: reszta „nas” trafiła właśnie do Kazachstanu; ja nadaję już z Polszy. A Wam życzę powodzenia i żeby nikt się tam nie pochorował!
07-08-2010
RaQ
…mam nadzieję to dłuuuugie Wasze milczenie spowodowane tylko nadmiarem pozytywnych wrażeń i brakiem dostępu do mediów:)??? A poza tym wszystko ok???
Niech zatem droga Was w dobrą stronę wiedzie i do celu prowadzi:)
Pozdrawiam!
25-08-2010
MaciekPaciek
No, no… Wracam do domu a tu mama wyskakuje z pocztówką z… Uzbekistanu! Dziękuuuuuję!
Trzymajcie się mocno gripów i… więcej zdjęć please ;-)
30-08-2010
Piotr UK
No super wyprawa.Moze tak kolejna w Afryce lub jakas wyprawa do Amazonki w poszukiwaniu Paititi?Chetnie sie przylacze:)
02-09-2010
Ania
Hej… doczekać się nie moge pocztówki… dzień od zajrzenia na Waszą stronę zaczynam….
Ania
05-09-2010