Historyjka. Nawet dwie.
Wchodzi NJT (czyli Niepełnosprawny Językowo Turysta, a w Chinach o o takiego bardziej niż łatwo ;-)) do knajpki. Ot, żadne tam wielkie halo - kilka stolików, kilku kierowców ciężarówek, Pani Podająca Miski i Talerze i Kucharz. NJT, wraz z przyjaciółmi chciałby coś zjeść, ale nie-byle-co bo on ma jakieś dziwne wymagania. jak na przykład, żeby bez mięsa było i w dodatku jeszcze nie-pikantne ;-) Ma co prawda napisane na kartce kilka nazw dań i daj boże w lokalnym języku. Bo i tak go nikt za bardzo nie zrozumie gdy zacznie dukać a tak to chociaż pokaże.
Ale tu rodzą się dwa niebezpieczeństwa
- Pani Od Misek i Talerzy nie musi umieć czytać!
- nasz NJT będzie jadł ciągle to samo ;-)
No ale ale … nasi Wspaniali starają się jak mogą i wchodzą do każdej knajpki uzbrojeni w Uśmiech nr3, kartkę, długopis i słownik.
W Chinach, jakoś nikt im się nie dziwi i w ostateczności, gdy dogadać się wyjątkowo trudno wchodzimy po prostu do kuchni, witamy się grzecznie z Kucharzem i lecimy po tych wszystkich miskach, talerzach, tackach i garnkach.
“Dżiga, dżiga, dżiga mejo, majo la. Sy-ga”
“To, to, tego nie (to akurat było mięso), bez chili. 4 porcje”
I robi się kupa śmiechu, Kucharz klepnie czasem po plecach, Pani Od Misek zaprosi do stołu i poleje zielonej herbaty.
I działa!
Zawsze :-)
Historyjka druga. 40 km dalej.
Kolejna knajpka a tam Dziewczyny Młode. NIe to co poprzednio, gdzie Pani Od Misek starsza, doświadczona i cierpliwa. Tutaj rządzą Młódki w obcisłych bluzkach, dżinsach i wypchanych wkładkami stanikach.
Nasi NJT, podbudowani swym coraz lepszym “chińskim” zamiast do kuchni zagadują do Kelnerek.
“Szucaj Czau Fan jo?”
“Jest smażony ryż z warzywami?”
A One … w śmiech.
“On powiedział Warzywa!”
I tyle. I nikt się nie ruszy.
Na szczęście po chwili przyszedł zaciekawiony wszystkim Kucharz. Człowiek rozumny :-) Doświadczony i życzliwy ;-) Na stole pojawił się makaron i 4 różne talerze pełne tofu i warzyw.
Bo ryżu smażonego z warzywami zwyczajnie nie było ;-)
——————————
Dookoła nas żniwa. W Turcji były to pomarańcze, w Iranie melony, W Uzbekistanie arbuzy. Tutaj winogrona, papryka i kukurydza. W Chinach wszystko robione jest ręcznie. Rodzinie i ręcznie. Powoli. W końcu nikomu nie potrzeba “maszyny robiącej za 100″. Tutaj trzeba dla tych 100 pracy.
——————-
Postęp wiadomo kosztuje. A najgorszy jest chyba postęp konsumpcyjno-supermarketowy. Wszystko w plastiku. czasem nawet … 3! Takie na przykład Ciastko Księżycowe - prezent z okazji końca lata. Kwadratowy kartonik, w środku woreczek, w woreczku kwadratowa miseczka a w niej ciastko - w kolejnym woreczku i malutkie opakowanie proszku wchłaniającego wilgoć. I potem, oczywiście, to wszystko ląduje na pustyni. W jakieś niedługo zapomnianej dziurze. Byle z dala od drogi, od ludzkich oczu, sumienia i pamięci.
Nie bez powodu, co tydzień powstają w tym kraju 2 elektrownie. Oczywiście węglowe.
———————
Po kilku miesiącach, zygzakach, objazdach i chwilowych odskokach jutro pożegnamy Jedwabny Szlak na zawsze.
Spotkaliśmy na nim wielu wspaniałych ludzi chociaż Ci którzy dziś go zamieszkują nie mają z nim nic wspólnego :-)
Rządzą na nim Muzułmanie, których w latach Jedwabnej Świetności w ogóle ich tu nie było. Byli Buddyści, Zoroastrianie i lokalni “poganie”. Nie było asfaltu ;-), nie było wiz, był za to strach przed wszelkimi bandytami (choćby tybetańskimi) i śmiercią na pustkowiu.
Dziś jest inaczej.
Dziś jest łatwiej.
Wciąż ciekawie i prze-pięknie.
Bo góry się nie zmieniły.
Bo ludzie są zawsze tacy sami - życzliwi i gościnni.
I pomocni.
I ciekawi skąd-dokąd-z czym-i-po co-i dlaczego rowerem-i jak długo już i jeszcze- i czy czegoś Wam trzeba-i szczęśliwej drogi.
Przed nami droga na południe. Do Laosu. Przez kolejne Góry Wielkie. Pograniczem Tybetu i Seczuanu i oby śniegi jeszcze nie spadły i wiatr nie szalał. No chyba że w plecy. A to proszę bardzo. Śmiało. Niech sobie nie przeszkadza. Na po przełęczach jak najbardziej.
Acha! Zapomniałem … no przecież! Przy okazji, zajechaliśmy nad taką sławną budowlę, co to ponoć widać ją nawet z kosmosu. My to ją widzieliśmy z bliska :-)
Bylim, widzielim, koszulki nie kupilim, ale zdjęcie .. wiaaadomo ;-) Zrobione. Obowiązkowo z nami na pierwszym planie :-)
A co!
Pozdrawiamy serrrdecznie
Przed nami …. no cóż … góry .. jak zawsze ;-)
ola
no to pięknie:-)
24-09-2010
Kama
A już się wystraszyłam, że to koniec podróży. Ale powoli trzeba się będzie oswoić :-)
Piękny lansik na tle muru :-)
Ale będą jeszcze zdjęcia z Laosu, to czekam!
Przychylnych Wiatrów! Ahoj!
24-09-2010
Anik
Wzruszające to Wasze pożegnanie z Jedwabnym Szlakiem…
Za dalszą część podróży również będę trzymała kciuki i z niecierpliwością wypatrywała nowych wpisów ;)
Pozdrawiam serdecznie!
25-09-2010
marciniasty
mur hadriana przy tym to pikuś, wiadomo made in china;-) miło Was będzie znowu zobaczyć w realu:-)
Pozdrawiam, i niech wiatr wieje Wam w plecy:-)
30-09-2010